Dziś 08 lutego 2025   Witam Cię bardzo serdecznie Gościu miły
 
 Menu:
 Strona Główna
 
 Wiersze, proza, inne
 Ważne dokumenty, teksty
 Ministrant
 Nasze artykuły o Diakonacie
 Diakon Stały
 Modlitwy
 Odeszli do Pana

Od 3 grudnia 2005 jesteś
gościem.
Aktualnie: 1


Zagłosuj na stronę :)
Pamiętaj nazwę i głosuj na: "SERWIS KEFAS"


     ..:: Serwis Kefas wita serdecznie ::..

 "A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec." (J 12,26)

Nasze spotkanie tutaj to nasza nadzieja na lepsze jutro, to wiara że będzie lepiej i bezpieczniej, to w końcu miłość, która była, jest i będzie. 
Życzę Wam możliwości odczucia tej wyjątkowej obecności Boga pośród nas, ludzi.

 

Szczęść Boże!

Administrator

 

 

Pamiętajmy, że bez Boga jesteśmy jak ścięty kwiat, nie mający szans na odrodzenie...

     ..:: Modlitwa internauty ::..

Wszechmogący Boże, który stworzyłeś nas na Swój obraz i podobieństwo oraz nakazałeś poszukiwać dobra, prawdy i piękna, proszę Cię przez wstawiennictwo św. Izydora, abym kierował się do tych witryn internetowych, które są zgodne z Twoją wolą, a napotkanych internautów traktował z miłością i cierpliwością. Amen

Święty Izydorze: wspomagaj mnie.


     ..:: Szukaj w serwisie ::..
 
Twoja wyszukiwarka


     ..:: Patron dnia ::..
Ksiądz diakon, jego żona i jego dzieci

Katarzyna Wiśniewska
2008-06-03, ostatnia aktualizacja 2008-05-31 14:42

Będę miał lepiej niż kapłan. Bo żona szczerze powie, jak mi poszło kazanie

Ma pan tremę?

- Nie. Po prostu jestem trochę onieśmielony.

Tomasz Chmielewski, wysoki, szczupły 38-latek, waży słowa. Będzie jednym z dwóch pierwszych diakonów stałych w Polsce. 6 czerwca otrzyma święcenia z rąk biskupa.

- Mam być członkiem hierarchii, duchownym - dodaje. - A jestem przecież mężem i ojcem. Absolutnie nie jestem świętym człowiekiem, a mam dawać świadectwo wiary.

O diakonach stałych, gdy kilka lat temu polski Episkopat pozwolił na ich obecność u nas, pisano w gazetach: "prawie jak księża" albo "żonaci księża". Rewolucja w Kościele? Trochę tak. Bo Tomasz po święceniach diakońskich będzie mógł odprawiać nabożeństwa, np. popularne majowe czy różaniec, udzielać ślubów, prowadzić pogrzeby, udzielać komunii. I głosić kazania. Nie będzie mógł jednak odprawiać mszy, spowiadać ani udzielać sakramentu namaszczenia chorych.

Ale Tomasz się nie przejęzyczył: zgodnie z prawem kanonicznym diakoni będą duchownymi. W USA czy Niemczech noszą nawet koloratki. W Polsce koloratki nie przeszły, diakoni mają nosić "poważny strój męski", czyli garnitur. Prawdopodobnie będą też mieli krzyżyki wpięte w klapę.

- Będzie się pan czuł jak prawie kapłan? - pytam Tomasza Chmielewskiego. Rozmawiamy w jego domu w willowej dzielnicy Torunia. Lekki rozgardiasz, właśnie jest remont. Za ścianą śpi siedmiomiesięczna Zosia. Ten dom to marzenie Tomasza, absolwenta technikum leśnego, i jego żony Izy, bo parę kroków dalej jest las.

Odpowiada zdecydowanie: - Nie, nie będę się czuł ani jak kapłan, ani prawie kapłan. Diakon ma pomagać kapłanom. Nigdy przecież nie zostanę proboszczem.

Tomasz Chmielewski wychował się w religijnej rodzinie. Po technikum poszedł na studia teologiczne. Dziś jest katechetą w liceum i gimnazjum. Zapewnia, że jest srogi tylko wtedy, kiedy trzeba, i nie trzyma się sztywno podręcznika. Tematy proponują także uczniowie. Rozmawiają wtedy np. o sprawach damsko-męskich.

Pytam o hobby. - Ewangelizacja. I tłumaczy: - To hobby o tyle, że lubię to robić, tzn. lubimy razem z żoną i nie zarabiamy na tym. Poczułem, że Pan Bóg chce, żebym głosił Słowo Boże podczas Wielkanocy 12 lat temu. Razem z żoną pracujemy w Szkole Nowej Ewangelizacji. Prowadzimy kursy, mówimy ludziom o Jezusie. To pewnie sprawiło, że pragnę zostać diakonem. A moje hobby w pełnym znaczeniu tego słowa to programowanie komputerowe. Bardzo lubię się bawić w takie rzeczy, bo jestem w miarę uzdolniony matematycznie. Programuję dla stron internetowych, to frajda tworzyć coś nowego.

Nieobłudni w mowie

W Kościele powszechnym diakoni stali to żadna rewolucja, działali już w czasach pierwszych chrześcijan.

Św. Paweł w Liście do Filipian pozdrawia biskupów, ale także diakonów. A w Liście do Tymoteusza pisze, że "diakonami winni być ludzie godni, w mowie nieobłudni, nie nadużywający wina, niechciwi brudnego zysku, lecz utrzymujący tajemnicę wiary w czystym sumieniu". I zaleca: "Diakoni niech będą mężami jednej żony, rządzący dobrze dziećmi i własnymi domami".

Bo żeby zostać diakonem stałym, trzeba mieć co najmniej 35 lat i pięcioletni staż małżeński. Jeżeli ktoś jest kawalerem, musi mieć skończone 25 lat i zobowiązać się do życia w celibacie. Tak jak księża. Gdy diakon owdowieje, nie może ożenić się powtórnie. Diakonem zostaje się do końca życia. Tak jak w przypadku święceń kapłańskich nie można zwyczajnie zrezygnować, trzeba ubiegać się o dyspensę u papieża. Diakonów obejmują też kary kościelne, także suspensa (zakaz wykonywania niektórych bądź wszystkich czynności religijnych).

Diakonat stały przywrócił Sobór Watykański II. Pierwszych żonatych mężczyzn wyświęcono na diakonów w katedrze kolońskiej w 1968 roku. Na świecie jest ich teraz ok. 30 tysięcy. Skoro tak, to dlaczego w 2004 roku, gdy los diakonatu stałego leżał w rękach Episkopatu, sprzeciwiła mu się aż jedna trzecia biskupów?

Będą im patrzeć na ręce

Ksiądz Dariusz Iwański tego nie wie. Zresztą był wtedy za granicą. Gdy wrócił, dowiedział się, że mianowano go dyrektorem pierwszej w Polsce szkoły przygotowującej diakonów stałych w Przysieku pod Toruniem.

Otworzył ją, jako jedyny z Episkopatu, biskup toruński Andrzej Suski. Wybrał 37-letniego księdza Dariusza, bo ten miał doświadczenie, z diakonatem zetknął się w Stanach, gdzie prowadził zajęcia w seminarium.

- Może biskupi głosowali przeciwko, bo uznali, że w ich diecezji diakoni się nie przyjmą? - zastanawia się ks. Dariusz. - Nie wszyscy muszą to akceptować, tak bywało z różnymi rzeczami w Kościele. Na przykład po I Soborze w Jerozolimie w 49 roku n.e. wielu ludzi nie akceptowało, że chrześcijan nawróconych z pogaństwa, czyli nie-Żydów, nie obowiązuje koszerność ani obrzezanie. Dzisiaj już nikt się tym nie zajmuje. Diakonom stałym nie będzie łatwo, wiele osób będzie im patrzeć na ręce, może po to, żeby szukać dziury w całym. Ale oni wiedzą, jaka jest ich rola. Trochę opozycji im nie zaszkodzi - śmieje się.

Szkoła diakonów działa od trzech lat. Ksiądz Dariusz: - Ja jestem kimś w rodzaju koordynatora służb specjalnych - czyli księży, którzy tu przyjeżdżali wykładać. Sama śmietanka. Nie wpuszczam nikogo poniżej stopnia doktora.


Studenci też nie przychodzą z ulicy, kandydata na diakona zgłasza do szkoły biskup. Ksiądz Dariusz: - To gwarancja, że ci ludzie czują Kościół, nie spadli z księżyca.

Poprzeczka jest wysoka. Chociaż zajęcia z teo-logii częściowo pokrywają się z tymi w seminarium duchownym, żeby wstąpić do szkoły, trzeba być magistrem teologii. Na początku było 14 studentów, po roku już tylko czterech. Święcenia w czerwcu przyjmie dwóch. Pozostali - terapeuta i pracownik socjalny - będą kończyć przygotowania w swoich diecezjach.

Predyspozycje? Ksiądz Dariusz woli mówić o powołaniu. - Zawsze podkreślam, że to nie sprawność harcerska, którą można sobie wpiąć do klapy. Znałem ludzi, którzy bardzo się udzielali w Kościele, byli szafarzami. I myśleli, że jak jeszcze diakonami zostaną, to Pana Boga za nogi złapali. Ale diakon to coś więcej niż kolejna funkcja.

Zresztą według księdza Dariusza kto nie miałby powołania, nie wytrzymałby tu trzech lat. Zajęcia są raz w miesiącu, przez dwa dni.

Kandydat na diakona powinien też mieć ustabilizowaną sytuację materialną. - Chodzi o czystość intencji - tłumaczy ks. Dariusz. - Żeby nie pojawiła się taka myśl, że zarobią parę groszy w parafii.

Ludzie pomyślą: samobójczyni

Po co diakoni stali w Polsce? - pytam księdza Dariusza. - Księży przecież nie brakuje.

- W Ameryce i Kanadzie jest coraz mniej księży, u nas nadal wielu. To najlepszy moment na wprowadzenie diakonatu, bo nikt nie będzie miał wrażenia, że chcemy kogoś kimś zastąpić. Przyszłym diakonom mówię często brutalnie: panowie są do roboty. Chcę im ustawić w głowach, że nie są po to, żeby błyszczeć. Czasem niejeden wikary, który mógłby być ich synem, powie im, żeby zapalili świece albo pociągnęli śpiewy. Ale w Stanach diakoni na pewno nie są od zapalania świec. W San Francisco na kurs diakonacki poszedł na przykład emerytowany dziennikarz telewizyjny. Został potem rzecznikiem biskupa.

- Czy proboszcz parafii może odmówić diakonowi, który przychodzi i mówi, że chciałby tu służyć?

Ksiądz Dariusz: - W Toruniu to właściwie niemożliwe. Każdy diakon będzie inkardynowany, czyli przypisany do konkretnej do parafii, nie może być Latającym Holendrem. Ale teoretycznie biskup może powiedzieć: widzi pan, gdyby parafianie się dowiedzieli, że pan jest żonaty i ma dzieci, toby mi nie wybaczyli...

A co sądzą parafianie?

55-letnia Grażyna, torunianka na wczesnej emeryturze (wykształcenie wyższe), jest sceptyczna: - Nie po to nalegam, żeby córka brała ślub w kościele, żeby teraz udzielał go jakiś żonaty mężczyzna, a nie ksiądz czy jeszcze lepiej biskup. Pani jest pewna, że to się liczy wtedy jako ślub kościelny? A pogrzeb? Ja na pewno chcę, żeby chował mnie ksiądz, a nie żaden diakon. Ludzie mogliby pomyśleć, że jakaś samobójczyni, do której ksiądz nie chciał przyjść.

Kościelna nowość podoba się za to młodszym: - Byłoby fajnie, gdyby diakoni pojawili się w innych miastach, gdyby można przychodzić do nich po radę tak jak do księdza. Pewnie i ich kazania mogłyby być bardziej ludzkie, nie takie oderwane od ziemi. Skoro mają żony, dzieci, to lepiej znają problemy przeciętnego człowieka niż ktoś, kto spędził większość życia w towarzystwie innych księży - uważa 24-letnia Joanna Nowicka, warszawianka, jak podkreśla, "bardzo wierząca".

Czy tata ksiądz to coś fajnego?

Przez trzy lata w szkole diakonów było sporo zajęć praktycznych. Na przykład, jak głosić kazania, rozdawać komunię. Przyszli diakoni mieli "staż w parafiach". A kazania nagrywali na wideo. - Słyszałem, jak komentowali: "Nie wiedziałem, że to takie trudne to rozdawanie komunii" - opowiada ks. Dariusz. - Tak samo z kazaniami. Ale te spotkania były też po to, by usłyszeć konstruktywną krytykę. Bo jak się już zostanie kaznodzieją, wszyscy krytykują tylko za plecami

Głoszenie kazań sprawiało kłopot Zbigniewowi Machnikowskiemu. - Do tej pory prowadziłem przez 20 lat wykłady z teologii. Ale teraz, gdy mam głosić kazania, czuję pewną barierę - wyjaśnia. Z niespełna 50-letnim Machnikowskim, wykładowcą w Seminarium Duchownym w Pelplinie, spotykam się w kawiarence przy kościele Jezuitów w Gdyni. To jego parafia. Już jako mały chłopiec został ministrantem. Działał w Kościele w latach 80., organizował w parafiach spotkania z artystami, intelektualistami. Myślał poważnie o tym, by zostać księdzem, ale wygrała rodzina. Żonę poznał na pielgrzymce. O diakonacie stałym dowiedział się w latach 80., gdy był na wycieczce w Anglii. I chociaż w Polsce nikt o tym jeszcze nawet nie mówił, on zaczął czekać. - Byłem wręcz zniecierpliwiony, że diakonatu jeszcze w Polsce nie ma. 6 stycznia 2005 roku przeglądałem prasę i przeczytałem, że jest ośrodek. Zatelefonowałem do dyrektora, który okazał się moim kolegą.

Żony diakonów stałych muszą wyrazić zgodę na piśmie na wyświęcenie męża. U Machnikowskich nie było z tym problemu. - Ludzie często mnie pytają, czy to wielka zmiana w życiu. Ale dla mojej rodziny to nie był żaden szok. To nie znaczy, że nie było pytań, ale nikogo to specjalnie nie zdziwiło. Rozmawialiśmy sporo z żoną.

A dzieci: 11-letnia Daniela i 16-letni Patryk?

- Przywykły, widziały mnie w albie śpiewającego czy służącego do mszy. Na przykład w Wielki Piątek śpiewam w kościele Pasję. Danielę ta sytuacja intryguje: tatuś diakon, może się będzie można pochwalić w szkole? Patryk patrzy bardziej krytycznie, trochę się kryguje, co powie kolegom.

Jak zamierza przedstawiać się przyszły duchowny? - Zobaczymy, jak do nas będą mówić ludzie. Ksiądz to określenie zwyczajowe, więc w sumie można by do nas mówić "księże diakonie". Tylko że w Polsce ksiądz kojarzy się wyłącznie z prezbiterem - kapłanem.


W Niemczech mówią Herr Diakon. - Ale panie diakonie to jakoś dziwnie brzmi - rozważa Machnikowski.

Początek końca celibatu?

Iza i Tomasz poznali się na wyjeździe duszpasterstwa akademickiego. - Kolega mówił mi kiedyś, że to niemożliwe, żeby mieć kochającą żonę, która by wyznawała te same co ja wartości i angażowała się w życie Kościoła. A jednak. Będę miał lepiej niż niejeden kapłan. Bo moja przyjaciółka, czyli moja żona, będzie słuchała mnie w ławce i szczerze powie, jak mi poszło kazanie.

Bo Iza też głosi Słowo Boże na rekolekcjach w Szkole Nowej Ewangelizacji. I ma do tego talent. Tak podkreśla mąż. Wątpliwości? Nawet ona, zaangażowana katoliczka, je ma. - Znam mojego męża i wiem, co mu w duszy gra. Gdy postanowił zostać diakonem stałym, nie byłam zaskoczona. Zgodziłam się od razu. Ale z czasem odkryłam, że nie jest to dla mnie takie proste. Do tej pory wszystko robiliśmy razem. Mieliśmy zasadę, że razem wyjeżdżamy na rekolekcje. A gdy Tomek rozpoczął przygotowania do diakonatu, jego czas się skurczył. Raz w miesiącu miał wyjazdy diakonackie. Robił więc coś, w co ja nie mogłam się angażować. Ale teraz, w rozmowie z biskupem, potwierdziłam swoją decyzję. Wiem, jakie to dla męża ważne. Dlatego nawet jeśli mój komfort życia trochę ucierpi, zgadzam się na to.

Ksiądz Dariusz: - Powtarzam naszym paniom, że skończy się ich anonimowość. Będą zawsze żoną diakona, dzieci - dziećmi diakona. Mają niebagatelną rolę do odegrania. Ale gdyby któraś żona poczuła, że to naruszyło ich relację małżeńską, muszę to wiedzieć. Gdybyśmy wyświęcili kogoś wbrew obawom żony, byłoby to nieszczęście.

Nie brakuje głosów, że diakonat stały to krok do zniesienia celibatu. Ksiądz Dariusz tak nie uważa. - To nieprawda. Ksiądz z rodziną nie mógłby być dyspozycyjny 24 godziny na dobę. Diakoni nie muszą być całą niedzielę w kościele, więc mogą zająć się żonami, dziećmi. To nie są prawie kapłani ani półkapłani. I nie mogą mieć z tego powodu kompleksów.

Na święcenia Tomasza Chmielewscy zaprosili rodzinę i przyjaciół ze Szkoły Nowej Ewangelizacji. - Święcenia to nie drugie wesele, ale jednak wielka uroczystość. Chcemy, żeby nasi bliscy i znajomi cieszyli się razem z nami - mówią.

Pokazują zaproszenia. Wyglądają identycznie jak te ślubne sprzed dziesięciu lat.


Źródło: Duży Format
http://wyborcza.pl/1,75480,5264748,Ksiadz_diakon__jego_zona_i_jego_dzieci.html

 

  

  Święci co dnia
 Teksty różne
 Rok kościelny 100 lat temu
 Ofiara Mszy Świętej 100 lat temu
 Filologia Biblii
 Ważne i dobre strony
 Teksty na niedzielę
  Kontakt
   Napisz list