CoĹ o sobie
Jako dziecko działałem w kółku małych form teatralnych, śpiewałem w zespołach muzycznych, byłem ministrantem i młodzieżowym lektorem i kantorem. Chodziłem na pielgrzymki do Częstochowy, uczestniczyłem aktywnie w zespole, który śpiewał na mszach młodzieżowych... Potem poszedłem do pracy, pracowałem ciężko w Hucie jako fizyczny.
Ożeniłem i jakoś się to stało, że to akurat w dzisiejsze Walentynki, chociaż wtedy nie było tego święta. Aby utrzymać rodzinę zacząłem pracować na kopalni jako ratownik górniczy, ale wytrzymałem tylko albo aż 9 lat. Z chwilą przemian społecznych zmieniłem pracę i przez 3 lata byłem akwizytorem, jeżdżąc po całym kraju, zyskując kontakty i doświadczenie tak potem bardzo potrzebne... Następnie zacząłem jako dziennikarz pracę w mediach telewizyjnych, pokonując kolejne szczeble awansu zawodowego, parając się reklamą. Na początku była to pierwsza prywatna telewizja w Katowicach, gdzie prowadziłem programy o budownictwie i ekologii. Następnie awansowałem na kolejne stanowiska pnąc się po szczeblach zawodowej kariery. Niezależnie od pełnionych funkcji zajmowałem się również inwestycją budowy i rozbudowy działu reklamy w sensie dosłownym i merytorycznym. Po pewnym czasie otrzymałem propozycję zatrudnienia jako Szef Biura Sprzedaży Regionalnej. Po pewnym czasie, w wyniku dobrych osiągnięć w pracy, zostałem p.o. Szefa Biura – oddziału z perspektywą dalszego awansu i rozwoju i na pewno stałoby się to, gdyby nie wypadek.
Awanse w poszczególnych zakładach pracy były przyznawane nie na podstawie wykształcenia, lecz umiejętności. Przypadek sprawił, że stało się tak, jak to trwa do dzisiaj... Wypadek spowodował, że zacząłem patrzeć na życie z innej perspektywy. Nic nie wskazywało na to, że coś w moim życiu może się zmienić, a jednak człowiek nie może niczego być pewien .
Tak naprawdę jak to się stało, mogę się tylko domyślać.... W pewnym momencie zauważyłem dwa światła sunące powoli (tak mi się wydawało) w moim kierunku, radio przestało grać, zaległa cisza, błoga cisza.
Pamiętam, że było mi nawet dobrze, te dwa światła, które widziałem, zlały się w jedno, które rozbłysło w kolorową łąkę przepięknych kwiatów – istotnie, tak mógł wyglądać rajski ogród, było pięknie, bezwietrznie, a mimo to te kolorowe łąki dziwnie powiewały.
Z łąk i kwiatów unosił się złoto-słoneczny pył sunący wprost do słońca, tworząc razem ze słońcem jakby tunel lub przejście do czegoś, co było czymś jeszcze lepszym i wspanialszym i mimo, iż nie widziałem tego następnego bytu, to podświadomie wiedziałem, że istnieje. Ciepło, którego tam zaznałem, nie było ciepłem zewnętrznym, ale ciepłem, które rozgrzewało wewnętrznie. W pewnym momencie sunąc do wspomnianego światła napotkałem przeszkodę, tak jakbym uderzył w ścianę będąc wewnątrz balonu, i w tym momencie wszystko zgasło, nastąpiła całkowita czerń, odruchowo bojąc się ciemności próbowałem otworzyć oczy, a w głowie kołatała się myśl: oddychaj, bo musisz żyć.... Te zdarzenia sprawiły, że dobitnie ponownie poczułem bliskość Boga.
Z chwilą zejścia z wózka inwalidzkiego zacząłem się przymierzać do powrotu do lektorowania i służby kościelnej...dodać tu muszę, iż ponieważ część czasu spędzam na wsi to i tam jestem lektorem. Zacząłem coraz poważniej myśleć o posługach Liturgicznych, ale 4 lata temu było to tylko w sferze marzeń. Dopiero w tym roku mogę poważniej wrócić do tych spraw, wobec zdrowia, które zaczyna się stabilizować. W rocznicę śmierci Naszego nieodżałowanego Papieża Jana Pawła II Wielkiego, 2 kwietnia 2006 roku, odbyło się nadanie przez Arcybiskupa Damiana Zimonia uprawnień Nadzwyczajnego Szafarza Komunii Świętej prawie 90 mężczyznom, w tej grupie byłem i ja. Po konferencji Episkopatu Polski, gdzie przywrócono Diakonat Stały, ze zdwojoną energią zacząłem się interesować tym zagadnieniem i poszukiwaniem mojego powołania, zainteresowania przerodziły się w chęć poznania tych zagadnień głębiej. Myślę, że powolutku dochodzę do przekonania że to jest moja dalsza droga... W moim życiu trzy sprawy mocno mnie utrzymywały na powierzchni: Miłość do Boga i rodziny, Wiara i moja poezja.
To tyle o sobie, zwanym Kefasem_Piotrem. 
|